niedziela, 29 marca 2015

Sztuka wybaczania

Wybaczanie - tak wiele się się o tym mówi a tak mało kto to potrafi. Czasami wydaje się nam, że już, już posiedliśmy tę trudną umiejętność jednak stare krzywdy i żale wciąż w nas tkwią, wciąż trzymają nas w miejscu nie pozwalając zrobić kroku. Sama często się na tym łapię, że a ten czy tamta to mi zrobiła krzywdę. Wówczas ucinam krótkim stwierdzeniem - " Stop, temat zamknięty". To tak jak mieszkanie, które mozolnie i pracowicie pucujemy przed świętami tak "wypucujmy" swoją duszę. Jak bardzo brak umiejętności wybaczania przeszkadza w życiu uzmysłowiła mi ostatnio bliska mi osoba która wykrzyczała w mało przyjemny sposób swoje żale sprzed "pół wieku" pod moim adresem, całkowicie zapominając, że wiele dobrego się już od tego czasu wydarzyło. I żeby było śmieszniej ten wybuch był spowodowany tym, że to w tej rodzinie zaczęło coś zgrzytać. Na pozór rodzina modelowa, lecz niestety nie mnie oszukiwać. Wychowałam się w rodzinie która daleka była od ideału, ojciec nie stroniący od alkoholu, matka z tzw. dobrej rodziny nie za bardzo radziła sobie z szóstką dzieci, siódme wychowywała babcia, osoba bardzo pracowita i mądra. Mama starała się jak mogła lecz  niewiele mogła, ojciec zawsze przekładał interesy innych i alkohol. Jeden z najmłodszych braci był jego pupilkiem i jemu zawsze miał w zanadrzu jakiś cukiereczek. Już wtedy nie mieliśmy do naszego brata o to żalu, bo zawsze potrafił się z nami podzielić i taki pozostał do dzisiaj. Ojciec dzisiaj jest już stary i dosyć schorowany, mieszka z najmłodszym dorosłym dzieckiem którego praktycznie  ja  wychowałam. Jako jedyna dziewczyna w rodzinie miałam najwięcej obowiązków i dopilnowanie najmłodszego. Nie muszę chyba dodawać, że tego najmłodszego w ogóle nie uznawał. W dzieciństwie zachorował na Haine-Medine i  jest od tej pory niepełnosprawny. I o ironio ten najmłodszy, najbardziej pogardzany przez niego dzieciak opiekuje się tym ojcem. Jeśli ktoś myśli,że to dzieciństwo jeszcze boli to się grubo myli, już dawno to przepracowałam, wybaczyłam i nie wyciągam starych żalów przy rzadkich wizytach. Mieszkam daleko od domu rodzinnego. A dzisiaj ? Czy ludzie potrafią wybaczać drugiemu człowiekowi? Myślę, że dominuje złość, zawziętość i zapiekłość. Dlaczego ? Tylko popatrzmy co zrobiliśmy ze świętami ? Jarmark próżności. Robimy sobie święta. Dosłownie, sobie. Święta bez Boga. Stroiczki, kamyczki, gadżety, bzdety, byle zapchać tę duchową pustkę. Mało w tym wszystkim jest prawdziwych, duchowych świąt, mało przebaczania. Coraz więcej  za to tragedii rodzinnych. Przed świętami pomyślmy o tym wszystkim bo nie mieszkanie wypucowane na błysk jest w tym wszystkim najważniejsze. Nie bądźmy jak wydmuszka Wielkanocnego jajka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz